Ziarenka te jakoś omijałam z daleka w przesądzeniu, że picie naparu z siemienia lnianego powoduje wzrost apetytu, a co za tym idzie wzrost wagi. Z racji tego, że mój apetyt jest tak czy siak nieposkromiony ostatnio postanowiłam się skusić. Moim celem jest wzmocnienie włosów od środka i od zewnątrz. Mój facet poproszony o zakupienie owego cuda zrobił minę jakby kosmitę zobaczył lub tez jakbym nie wiem skąd się wzięła. Siemię więc jako na pierwszy ogień miało naprawić moje włosy od zewnątrz. Więc ugotowałam i po przecedzeniu wymieszałam z maską do włosów. Nałożyłam i o dziwo nie spływało, a trzymało się dzielnie. Zmyłam po 30 minutach i poszłam spać z lekko podsuszonymi włosami. Rano oniemiałam. Moje włosy były.... inne. Nie przesuszone na końcach, co wcześniej wyglądało jak siano, wygładzone, mocniejsze w dotyku, proste, łatwo się rozczesały. Takie fest :) O takich marzyłam. Niestety jedynym minusem był brak lśnienia, ale następnym razem spłukam wodą z octem i zobaczymy. Pod innymi względami siemię sprawdziło się cudownie.
Przepis na siemię o działaniu zewnętrzym:
1 łyżka stołowa siemienia
szklanka wody
łyżka maski do włosów
Siemię gotować 10 minut, przecedzić. Dodać maskę. Wymieszać
Trzymać na włosach do 45 minut, można pod przykryciem.
Maziaję stosować nie częściej niż raz na tydzień....
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuję za komentarz :)